Za książkami,słowami i wszelakimi literkami przepadałam już od dziecka. Czytać nauczyłam się w przedszkolu, ale miłość do literatury zrodziła się we mnie już podczas słuchania bajek czytanych mi na dobranoc. Potem zaczęłam książki dostawać...i ostentacyjnie czytałam je na balkonie...a co! Żeby wszyscy widzieli!
Wiele z przeczytanych wtedy książek zostało ze mną do dzisiaj, gdzieś głęboko w mojej pamięci i moim sercu. Oto i one...
,,Ania z Zielonego Wzgórza" - Lucy Maud Montgomery
Tę powieść przeczytałam po raz pierwszy w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Żadna inna przed nią tak bardzo mnie nie oczarowała. Pokochałam Anię, pokochałam Avonlea. Ba, nawet zapragnęłam odwiedzić Wyspę Księcia Edwarda, która po dziś dzień jest na mojej liście miejsc, które chcę zobaczyć. Z główną bohaterką bardzo się utożsamiałam...i nawet chciałam mieć rude włosy! Z upływem czasu kolekcjonowałam kolejne tomy i pochłaniałam je bez reszty. Dzisiaj mam je wszystkie. Często latem wracam do tej serii i wracać będę chyba do końca mych dni.
Nie tylko dla Gilberta...
,,Pippi Pończoszanka " - Astrid Lindgren
Kolejne rudowłose dziewczę, które spotkałam na mej drodze. Tak się wydarzyło, że trzy części przygód tej szalonej istoty znalazły się w moim domu. O, ileż było czytania! A przy tym ile śmiechu!
Pippi zostanie ze mną na długo.
,,Dzieci z Bullerbyn " - Astrid Lindgren
Mój egzemplarz tej książki pamięta czasy młodości mojego taty...bo poniekąd, właśnie po nim ją odziedziczyłam. Pewnego dnia babcia po prostu mi ją dała. Ależ ja się w tej książce zakochałam! Od niemalże pierwszego zdania. Przeczytałam ją z własnej woli nie raz, nie dwa...jeszcze na długo przed tym, gdy okazała się być moją lekturą. Uwielbiałam przeżywać wszystkie te szalone przygody z szóstką urwisów z małej, szwedzkiej wioski.
,,Muminki" - Tove Jansson
Jak to się stało, że pokochałam Muminki?
W tym przypadku zadziałał mój instynkt wzrokowy - spodobała mi się w bibliotece okładka. Był na niej Włóczykij...
Tak właśnie go poznałam...i od tego właśnie momentu pokochałam małe trolle Tove Jansson. Przeczytałam wszystkie dostępne części, żeby tylko czytać o Włóczykiju. Denerwowałam się, niecierpliwiłam - gdy opuszczał Dolinę Muminków na zimę. Potem z przejęciem go wyczekiwałam.
Myślę, że postać Włóczykija w bardzo dużym stopniu ukształtowała moją osobę. Bez opowieści tej fińskiej pisarki byłabym dzisiaj trochę inna...
O, i nauczyłam się tolerancji! Osób w pokroju niektórych postaci...
,,Mikołajek " - Goscinny, Sempe
Przygody Mikołajka były pierwszą tak grubą książką, którą w życiu przeczytałam. W jeden dzień. Również ten mały chłopiec zaskarbił sobie moją sympatię od pierwszych stron. Wraz z nim jego mama, tata, Bunia, upierdliwy sąsiad i niegrzeczni koledzy. Alcest zwłaszcza!
I mam w domu trzy tomy- zachowuję dla potomnych! Bo warto!
,,Mary Poppins " - P. L. Travers
Ta przeurocza opiekunka do dzieci ze swoim parasolem była pierwszą tak niezależną postacią, jaką było mi dane spotkać na kartach książki. Mimo to, a może właśnie - dzięki temu - tak bardzo ją pokochałam! Oczywiście dzieci i pozostali bohaterowie byli niezwykle barwni i różnorodni, ale tylko Mary jest tak jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna.
,,Alicja w Krainie Czarów" - Lewis Carrol
Alicję przeczytałam pod wpływem disneyowskiej bajki. Bardzo mi się spodobała, postanowiłam więc przeczytać książkę. A nawet dwie jej części!
Po dziś dzień, dzięki książkom, animacji i ekranizacji Tima Burtona, jest to jedna z najbardziej niesamowitych historii jakie w życiu było mi dane poznać.
Jest to historia, której nigdy się nie zapomina!
Bynajmniej nie tylko przez postać Kapelusznika...
,,Mała księżniczka " - F. H. Burnett
Tę książkę akurat dostałam na zakończenie jednej z pierwszych klas podstawówki, w nagrodę za dobre wyniki w nauce...tak, też nie mogę w to uwierzyć - kiedyś dostawałam takie nagrody...
W wakacje przeczytałam ją kilkakrotnie. Wcześniej żadna inna powieść, no może oprócz Ani, tak bardzo mnie nie przejęła, nie poruszyła. Czytając, dosłownie drżałam o dalsze losy Sary. Ta książka w pewien sposób ukierunkowała moją wrażliwość.
,,Tajemniczy ogród " - F. H. Burnett
Historia Mary była moją lekturą szkolną. Mimo, że niektóre z postaci nie przypadły mi do gustu, ja wprost zachłysnęłam się pięknem w tej książce ukazanym. Niezwykle oddziaływała ona na moje zmysły. To pozycja, którą dziecko przeczytać powinno!
,,Opowieści z Narnii " - C. S. Lewis
Seria Lewisa była pierwszą, z tak fantastycznym światem, którą poznałam. To właśnie ona rozpoczęła moją przygodę z fantastyką i zapoczątkowała tę miłość. Wprawdzie przeczytanie jej całej trochę mi zajęło,ale pozostanie ona w mym sercu na zawsze. Tak jak Łucja, pan Tumnus i Ryczypisk!
,,Złote rosyjskie bajki "
Z tego tomiska zapamiętałam głównie rosyjskie i wschodnie imiona, które przewijały się przez jego karty. Bajki czytywał mi na dobranoc mój tata. Były napisane bardzo oryginalnym językiem i wyjątkowo przypadły mi do gustu. Co najdziwniejsze - bardziej niż Andersen i bracia Grimm !
,,Harry Potter " - J. K. Rowling
Przygodę z Harrym rozpoczęłam w pierwszej klasie szkoły podstawowej- a ostatnią część przeczytałam w szóstej. Tak się to wszystko rozłożyło, że mogę zaliczyć je do książek dzieciństwa. Faktem jest, że czytałam je potem jeszcze wiele, wiele razy, ale to własnie z dzieciństwem mi się kojarzą. Moje egzemplarze pierwszej i trzeciej części noszą jeszcze znamiona mojej dziecięcej niedbałości o nic- trzecia część nie ma połowy grzbietu i przedniej okładki...a pierwsza jest jej całkowicie pozbawiona!
,,Jeżycjada " - Małgorzata Musierowicz
,,Jeżycjadę " poznałam w dosyć późnej fazie mojego dzieciństwa, i bardziej mogę zaliczyć je do książek młodości. Jednak przywołują one tak ciepłe wspomnienia, typowo kojarzące się z dzieciństwem. Może to przez stosunkowo bardzo młodych bohaterów, z którymi dorastałam.
Żeby jednak nie było tak kolorowo, muszę wspomnieć o książkach, których nigdy nie zapomnę w takim dosyć negatywnym sensie...
,,Chłopcy z placu Broni " - Ferenc Molnar
Ta powieść, jak pewnie powszechnie wiadomo, jest lekturą szkolną. Książka bardzo mi się podobała, ale rozdarła moje serce. Na jej kartach zmarł bowiem mój ulubiony bohater - nie mogłam tego przeboleć, i nigdy tego autorowi nie wybaczę. Dlaczego Nemeczek umarł???
,,Akademia Pana Kleksa" - Jan Brzechwa
Powieść Brzechwy była książką na swój sposób oryginalną i ciekawą, czytało mi się ją bardzo dobrze. Muszę tutaj zaznaczyć, że jest to pierwsza lektura szkolna, której nie doczytałam. O, powiecie - już wtedy się zaczęło. A dlaczego? Spieszę wyjaśnić.
Rozdział zatytułowany ,,Opowieść Mateusza" bowiem tak straszliwie mnie przeraził, że nie byłam w stanie czytać dalej. Wizja wilków, które zmierzają do zamku całymi chmarami, zjadają ludzi i się mszczą sparaliżowała mnie. O nie!
Nigdy więcej!
Czy jakieś z tych książek również wywarły wpływ na wasze dzieciństwo bądź teraźniejsze życie?
Jakie są wasze ulubione książki z dzieciństwa?
Widzę, że mamy wiele podobnych książek :) Ja też uwielbiałam Anię z Zielonego Wzgórza, Pippi Pończoszankę mam nawet w tym samym wydaniu do dziś, czytając Dzieci z Bullerbyn zawsze chciałam być Lisą, a Mikołajka podsunęłam nawet ostatnio mojemu chłopakowi :D
OdpowiedzUsuńWracają wspomnienia, piękna lista :)
OdpowiedzUsuńChyba podobny rocznik :D Ania z Zielonego Wzgórza była dla mnie "lustrem" własnej osoby, Dzieci Bullerbyn, gdzieś jeszcze leżą w piwnicy, Muminki, to był hit, nadal uwielbiam Małą Mi, a Buki bałam się od dziecka, Mikołajek, haa wszystkie książki mam na półce i powiem więcej, często do nich wracam (tak pani przed 30 czyta Mikołajka :D)
OdpowiedzUsuńAnia również była książką mojego dzieciństwa. Pierwsza część była przerabiana w szkole, a ja pochłaniałam całą serię. :D Również zaczytywałam się w Harrym, na którym praktycznie się wychowywałam. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Geek of books&tvseries&films
Jedyne książki, których w dzieciństwie nie lubiłam - i nie lubię do dziś - to seria o Anii z Zielonego Wzgórza :)
OdpowiedzUsuńHarry Potter najlepszy! Uwielbiam tę serię.:) Tajemniczy ogród i Ania z Zielonego Wzgórza też były dobre. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
http://olalive-blog.blogspot.com/
"Muminki" uwielbiałam. Poza tym kochałam "Kubusia Puchatka" i chyba to była książka mojego dzieciństwa :) Wiele wymienionych przez Ciebie powieści było mi bliskich w dzieciństwie, ale kilku nie czytałam jak HP czy Opowieści z Narnii.
OdpowiedzUsuńŚwietne zestawienie. Pozdrawiam :D
houseofreaders.blogspot.com
Nie przepadam za "Anią z Zielonego Wzgórza" ale większość książek, o których piszesz znam i bardzo lubię ^^
OdpowiedzUsuńJakoś Ani z Zielonego Wzgórza nigdy nie polubiłam, choć babcia etapami sprawiła mi całą serię, to no nie... :/ Z tej listy chyba najbliższa memu sercu jest Pipi :D
OdpowiedzUsuńUwielbiałam przygody "Pippi", a "Dzieci z Bullerbyn" nigdy nie dokończyłam. Muszę przeczytać i "Muminki", i "Marry Poppins". "Alicje w Krainie Czarów", odkryłam dopiero, mając 13 lat. "Mąłą księżniczkę" i "Tajemniczy ogród" wspominam bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tutti
MÓJ BLOG
Mi z dzieciństwem najbardziej kojarzą się dwie z wymienionych książek "Mała księżniczka" oraz "Tajemniczy ogród". Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMamy podobny gust ;) Małą Księżniczkę, Tajemniczy Ogród i Mary Poppins uwielbiałam! Co tam, uwielbiam do dziś ;) Musierowicz pokochałam już poźniej i chyba jest to miłość dozgonna :D och, i była jeszcze jedna cudowna książka mojego dzieciństwa - Karolcia Marii Kruger :) pozdrawiam i zapraszam do Czytane a vista
OdpowiedzUsuńKsiążka mojego dzieciństwa to "Ten obcy" którego czytałam w 6 klasie podstawówki, pamiętam jak byłam zafascynowana tą książką i czytałam ją dwa razy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Skryta Książka
"Ania z Zielonego Wzgórza" oraz "Dzieci z Bullerbyn" to moje ulubione książki z dzieciństwa. Do tej drugiej wracałam kilka razy i bardzo miło ją wspominam. Do swojej listy ulubionych książek z dzieciństwa dodałabym także "Karolcie" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie- strefawyobrazni.blogspot.com
Moją ukochaną książką z dzieciństwa jest "W pustyni i w puszczy" "Opowieści z Narnii" oraz"Mała księżniczka".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
The-only-thing-i-love-are-books.blogspot.com
Moja ukochana książka z dzieciństwa? [Dzieci z Bullerbyn]! Mam ten tytuł na półce i dość często do niego powracam. Książka już się powoli rozpada (ze starości, ma już swoje lata...), ale jeżeli jeszcze można ją skleić to można ją czytać, chociaż zamierzam kupić nowszą wersję, a tej dać odetchnąć. ;) No i [Przygody Filonka Bezogonka], czyli historia kota, któremu szczury odgryzły ogonek... Rany, to także uwielbiam! Nie, nie jestem sadystką - nie chodzi mi o tę dramaturgię! Chodzi mi o przygody, jakie przeżywa Filonek. No i zapomniałabym o jeszcze jednej - bardzo ważnej dla mnie - książce. [Oskar i pani Róża]. Niby lektura nie ma takiej objętości, co niektóre publikacje, ale jej treść znacznie przewyższa niektóre rozciągacze słowne. No i sam fakt, że patrząc na tę książkę przypominam sobie czasy podstawówki, gdy pani katechetka czytała ją nam na lekcjach religii, a ja później wybłagałam mamę o własny egzemplarz. Wspomnienia, wspomnienia... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
#Ivy z Bluszczowych Recenzji
ufff, jak dobrze, bo myślałam, że nie będę znała jakiegoś tytułu. książki, które wymieniłaś są ponadczasowe i zawsze będą podobały się dzieciom, ja ostatnio zastanawiałam się, które z książek będa pamiętały moje dzieci :-)
OdpowiedzUsuń