Fakt, iż moja nazwa brzmi włóczykijka nie wziął się tylko z tego, że Włóczykij jest miłością mojego życia, ani z żadnego innego przypadku. Bowiem ja w przypadki nie wierzę. No chyba, że te w języku polskim...
Mój wdzięcznie brzmiący pseudonim jest zwieńczeniem mojego umiłowania do włóczęgostwa... w każdej jego postaci. Czy to po literackich światach, bezkresach mojej wyobraźni....czy po prostu po polskich drogach i bezdrożach świata. Gdzie więc ostatnimi czasy się powłóczyłam? Chcecie zobaczyć?
Zabieram was na wycieczkę!
W lutym tego roku włóczykijka wraz ze swoim tobołkiem - ekhm....no dobra...plecakiem - na plecach oraz jej najdroższą Efową Panienką z bloga Czytane a vista i jej skrzypcami wyruszyła w podróż. Podróż zaplanowaną od zarania dziejów. Na swoim rodzimym Śląsku wsiadły do pociągu nie byle jakiego...i pojechały. Do Poznania. W jakim celu?
Celów wyprawy było wiele. Przede wszystkim - edukacyjne, z myślą o nadchodzących studiach. Dziewoje chciały również świętować swoje ostatnie legalne ferie zimowe - takie bezinteresowne, na które nie trzeba sobie zapracować. Ale co najważniejsze - jako ogromne mole książkowe i ,,psychofanki" Jeżycjady - jechały obejrzeć wszystkie te znane im z książek miejsca. Pojechały stać się częścią literackiego świata i odwiedzić wszystkie poznańskie zakamarki, które wielokrotnie w swojej wyobraźni przemierzały.
Książki i literatura, jak się okazało, miały w tej wycieczce duży udział...
Bowiem kiedy zmęczone podróżą dziewczęta przywędrowały do hostelu...w pokoju na ścianie czekała na nie... Inwokacja. Ot co!
Po odnalezieniu przytulnego lokum wybrały się na spacer po poznańskich uliczkach. Uliczkach, po których spacerowali Borejkowie. Po Starym Rynku. Po romantycznym moście z kłódkami...
Najpierw odwiedziły piękny Park Sołacki i osiedle Nad Wierzbakiem.
Następnie udało im się odnaleźć piękny gmach Opery Poznańskiej...w której mała Genowefa pogłaskała dyrygenta ,,Robaczka" po sympatycznej łysince...
wraz z najulubieńszym pegazem na jej szczycie!
Po krótszej lub dłuższej chwili spacerów trafiły wreszcie pod ubóstwiany adres Roosevelta 5. Śmiechom i wzruszeniom nie było końca. Przynajmniej z włóczykijkowej strony... dziewczę cieszyło się jak dziecko!
I powiedzieć Wam musi, że to słynne drzewo prezentuje się naprawdę tak pięknie, jak zawsze jej się wydawało...
Z chwilowego i sentymentalnego pobytu na Roosevelta piechurki skierowały się w stronę ulicy Słowackiego, na której to znalazły kamienicę z wieżyczką, w której prawdopodobnie mieszkała Cesia Żak .... z Bobciem i wielbiącym boczek dziadkiem.
Ich wyprawę raz po raz przerywały wizyty na Akademii Muzycznej, lecz śpiewu Laury nie było dane im już usłyszeć.
Odwiedziły wiele innych miejsc, w których Musierowicz ulokowała akcję swoich powieści, ale niestety - gapowata jakich mało włóczykijka nie myślała wtedy, że zrobi taki oto cykl...i nie zabierała ze sobą wszędzie aparatu...
A szkoda.
Mimo, że do stolicy Wielkopolski włóczykijka pojechała bez swojej altówki... wróciła z niej z ,,Powieścią w altówce", którą zakupiła sobie za grosze w księgarni TakCzytam.
Dziewczęta wróciły z Poznania zmęczone, ale szczęśliwe. Zobaczyły, co zobaczyć chciały...i do domu...a raczej do szkoły...wracać musiały.
Mój Boże, nawet nie czuję kiedy rymuję!
Wycieczkę śladami bohaterów ,,Jeżycjady" wspominam bardzo dobrze. Rozbudziła ona we mnie chęć i potrzebę odwiedzania literackich miejsc...
Jeżeli więc tylko będziecie w Poznaniu i nadarzy się okazja, to naprawdę polecam wam odwiedzić wszystkie ,,jeżycjadowe" miejsca.
A czy wy znacie jakieś znane z literatury miejsca w Polsce, które warto odwiedzić?
Jeszcze nie miałam okazji być w Poznaniu, ale jak będę to na pewno odwiedzę te miejsca o których piszesz;)
OdpowiedzUsuńZdążyłaś zobaczyć dużo rzeczy w Poznaniu :)
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz zapraszam tutaj - http://www.vermilionstyle.pl/2016/04/3-spacer-po-poznaniu-jezioro-maltanskie.html (są również inne)
Kocham Poznan! Moje miasto studenckie ;) Kilka pieknie spedzonych lat! Ściskam, Daria xxx
OdpowiedzUsuńPrawdziwa z Ciebie włóczykijka! Ja ostatnio włóczyłam się po górach. Pozdrawiam! :-)
OdpowiedzUsuńUdana wycieczka;) jeszcze nie miałam okazji zobaczyć tych wszystkich miejsc, a szkoda.
OdpowiedzUsuńMogłaś powiedzieć, ze sie wybierasz! W końcu Poznań moje miasto, pyry z gzikiem nie są mi obce xD
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Chciałabym odwiedzić Borejkowe miejsca... :)
OdpowiedzUsuńKiedy zaczytywałam się w Jeżycjadzie nie było jeszcze internetu :D Musiałam sobie wyobrażać wszystkie miejsca. Po latach zobaczyłam Jeżyce na żywo. A teraz dziękuję za podróż sentymentalną. pozdrawiam - jamaska
OdpowiedzUsuńO, moje miasto! ;D Ale śladami Borejki nie chodziłem, a Jeżycjady nie czytałem, mama swego czasu pochłaniała... ;)
OdpowiedzUsuńJak pieniążki pozwolą, to kup sobie kiedyś jakieś książeczki Orhana Pamuka i pouprawiaj włóczykijstwo w Stambule, to dopiero będzie zabawa!
KULTURA & FETYSZE BLOG (KLIK!)
bylam w poznaniu raz i tyle co Ty nie widzialam xD az smutno sie zrobilo ;_;
OdpowiedzUsuńcała podstawówka upłynęła mi pod szyldem Jeżycjady. takich bohaterów się nie zapomina i chętnie ruszyłabym ich śladem :)
OdpowiedzUsuńWspaniała wyprawa i cudowne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDzięki, że zabrałaś mnie w tą podróż! :)
OdpowiedzUsuńNie byłam jeszcze w Poznaniu, cudowne zdjęcia! ;)
OdpowiedzUsuńZ takiej perspektywy poznańskie klimaty jeszcze przede mną, miło będzie wrócić do opowieści, namacalnych punktów w rzeczywistości. :)
OdpowiedzUsuń