Hazel choruje na raka i mimo cudownej terapii dającej perspektywę kilku lat więcej, wydaje się, że ostatni rozdział jej życia został spisany już podczas stawiania diagnozy. Lecz gdy na spotkaniu grupy wsparcia bohaterka powieści poznaje niezwykłego młodzieńca Augustusa Watersa, następuje nagły zwrot akcji i okazuje się, że jej historia być może zostanie napisana całkowicie na nowo.
,,Gwiazd naszych wina" to tytuł, który przynajmniej jeden raz w życiu usłyszał niemal każdy. Swego czasu bowiem o powieści, jak i o jej ekranizacji było naprawdę głośno. Mnie również było wtedy dane ulec tejże ,,modzie", i książka oraz film zostały przeze mnie przyswojone.
Ostatnio, nie mogąc się otrząsnąć po bólu, który wywołały we mnie książki Jojo Moyes....postanowiłam sięgnąć po coś równie smutnego.
O, ironio!
Takim o to sposobem przeczytałam ,,Gwiazd naszych wina" ponownie.
Książka, mimo, że napisana lekkim piórem, do lektur najlżejszych zdecydowanie nie należy. Pomimo to, uważam, że stanowi to miły kontrast i zdecydowanie pomaga w odbiorze książki i jej zamysłu.
Bohaterom udało się pozyskać moją sympatię. Zwłaszcza Gusowi. Mimo różnych wad, dominuje w nich ogromna chęć życia.
Niezwykle urzekł mnie wątek ulubionej powieści Hazel. Podobało mi się to, jak bardzo ją ona ceni, traktuje jak część swojego życia. Takiego podejścia często brakuje. A w ciężkim czasie choroby warto znaleźć sobie jakąś odskocznię, nie sądzicie?
Pisanie o śmierci, jak łatwo przypuszczać, nie jest rzeczą prostą. A Greenowi udało się zrobić to w naprawdę przystępny dla odbiorcy sposób. Myślę, że mimo ogromnego zaplecza smutku, cierpienia, jakie tego typu książki posiadają, jest w dzisiejszym świecie duże na nie zapotrzebowanie. W świecie, w którym słowo rak nie jest już tylko zwykłym słowem, a tak często codziennością. W świecie, który potrzebuje się ze śmiercią oswoić...
Moje odczucia po lekturze tej pozycji są naprawdę skrajne. Z jednej strony pojawia się smutek, żal. Powstaje pytanie - za co tyle cierpienia spotyka tak młodych ludzi. Z drugiej strony jest cień radości, nadziei....bo przecież mogło być jeszcze gorzej. Myślę, że potrzebowałam czasu, by ją dobrze zrozumieć. Ten drugi raz z tą lekturą okazał się być zdecydowanie owocniejszy niż pierwszy.
Ja też. Również nie potrafię ułożyć moich myśli w żadną sensowną konstelację. Po prostu...czasem się nie da. A już po takiej książce na pewno nie.
Osobiście nie przepadam za twórczością Johna Greena, jednak ta książka stanowi pewien wyjątek.
Mimo, że nie jest arcydziełem, mimo, że ma swoje wady, to naprawdę warto się z nią zapoznać. Warto, bo wydaje mi się, że niektórym może ona pomóc. Wiadomo, że większość uważa ją za ckliwą powiastkę dla nastolatek. Niektórzy przy jej lekturze być może uronią parę łez, jak to było w moim przypadku. Innym zaś może w ogóle nie przypaść do gustu.
Jednak czasem warto zaryzykować...a zainwestowany w nią czas wcale nie musi okazać się straconym. Jak to było ze mną!
Tytuł : Gwiazd naszych wina
Autor : John Green
Tytuł oryginału : The Fault In Our Stars
Tłumaczenie : Magda Białoń - Chalecka
Wydawnictwo : Bukowy Las
Data wydania : 2014
Liczba stron : 320
Co prawda nie czytam takich książek (w sumie czytam tylko kryminały ;) ), ale myślę, że warto po nią sięgnąć...
OdpowiedzUsuńO nieee, z dala od Gwiazd Naszych Wina i innych czytadeł* tego pokroju, jest to literatura dla mnie śmieszna - nigdy nie jarały mnie powieści dla nastolatek, zawsze wolałam się zagłębiać w "mądrzejsze" książki (nieważne czy mi się podobały czy nie, uważałam że warto je przeczytać).
OdpowiedzUsuń*nie obrażając nikogo, każdy ma inny gust, ale przecież mogę wyrazić swoje zdanie.
// www.ultradzwieki.com
Uważam że jest to książka warta uwagi, chociaż osobiście tak jak Ty, nie przepadam za powieściami J. Greena. Najbardziej zainteresowała mnie główna bohaterka - Hazel, niezwykle inteligentna i wytrwała osoba. Mimo bardzo poważnej choroby, nie poddawała się i walczyła dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Moment Of Dreams ♥
Czytałam tę książkę i oglądałam film. Lubię do niej wracać. Książka jednak jest o wiele wiele lepsza moim zdaniem, chociaż film też niczego sobie. Jedno i drugie jest bardzo wzruszające i przejmujące zwłaszcza jeśli przeżywamy wszystko jak bohaterowie.
OdpowiedzUsuńhttp://www.aleksandramakota.pl/
Ja przeczytałam tę książkę w 6 godzin, było mi smutno na końcu, odkryłam, że mam bardzo podobny charakter do Gusa, ale kompletnie nie rozumiem fenomenu książki i filmu. Bo nie jest to twór aż tak głęboki za jaki wielu ludzi chciałoby go uważać, wręcz bliżej mu właśnie do ckliwej powieści, ale z drugiej to nie do końca taka zupełnie głupia książka.
OdpowiedzUsuńJa jestem fanką książek Greena i muszę powiedzieć, że "Gwiazd naszych wina" jest moją ulubioną z lektur. Czytałam ją z wielkim zaciekawieniem w kilka godzin. Nie zapomnę tego ciągłego płaczu przy niej :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/06/tytany.html
Historię znam jedynie z filmu, który bardzo nie poruszył. Książkę też chętnie przeczytam. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńDobry pisarz jest w stanie poruszyć w swych książkach każdy temat - nawet ten najtrudniejszy. W dodatku zrobi to w sposób, który przykuje naszą uwagę.
OdpowiedzUsuńJakoś nie potrafię przekonać się do tej książki...
OdpowiedzUsuńFilm obejrzałam, ale jakoś tak bez fajerwerków. Po tak licznych ochach i achach liczyłam na naprawdę wiele! A tu proszę bardzo... miłe, smutne, ale też bez przesady :/
Dlatego raczej nie przeczytam :)
Teraz kocham Jojo Moyes i jej Willa <3 <3 <3
Jestem zawiedziona tą książką i ogólnie spodziewałam się czegoś lepszego po książkach Johna Greena.Niestety są to typowe młodzieżówki.Gwiazd naszych wina było dobre,lecz spodziewałam się dużo więcej. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tą książkę w tamtym roku i pamiętam jaka byłam nią zachwycona.. jednak później zdecydowanie bardziej polubiłam "Papierowe miasta" :)
OdpowiedzUsuńmam tę książkę w planach już od dawna.
OdpowiedzUsuńA mi się ta książka nie podobała. Od początku wiedziałam, jak się zakończy i ogromnie się przy niej wynudziłam.
OdpowiedzUsuńJa przyznam szczerze, że mi ta książka nie przypadła do gustu tak, jakbym chciała. No przyznaj szczerze - jaka normalna dziewczyna idzie do domu chłopaka, którego zna jedynie z imienia? Rozumiem - carpe diem i tak dalej, ale bez przesady! Poza tym końcówka była przewidywalna. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
#Ivy z Bluszczowych Recenzji
Czyli lubisz czasem się "podołować", zupełnie jak ja. Wiesz, że nawet filmu nie dokończyłam, bo nie mogłam wytrzymać? Książki jeszcze nie czytałam, ale mam w planach :)
OdpowiedzUsuńCzytałam rok temu, kilkukrotnie, tyle samo razy widziałam też film... Mimo to za każdym razem placzę, czytając :(
OdpowiedzUsuńCzeka na mojej półce w wersji anglojęzycznej :) Z pewnością się za nią zabiorę. :))
OdpowiedzUsuńZajrzyj :) klik!
Podobała mi się, chociaż zgadzam się, że nie jest to arcydzieło. Wzbudziła we mnie jednak trochę emocji, polubiłam bohaterów, więc miło ją wspominam :)
OdpowiedzUsuń