monachopsis to inaczej subtelne, ale uporczywe poczucie, że ustawicznie jesteśmy nie na swoim miejscu.
Takie właśnie uczucie towarzyszy narratorce tej opowieści. Dziewczynka dorasta, a potem staje się kobietą w środowisku, które cały czas wmawia jej, że do niego nie pasuje. Nie w sposób bezpośredni, ale dosyć oczywisty i dosadny. Jako córka obcokrajowca i zmagającej się z wojenną traumą matki, w Polsce II połowy XX wieku, bohaterka powieści skazana jest na ostracyzm społeczny. Ma problemy z nauką i nie potrafi wstać rano do szkoły, a na dodatek zmyśla jak z nut! Wszystkie te drobne fakty przelewają jednak falę goryczy. Ludzie wokół, nawet siostra matki i jej syn, definiują dziewczynkę, nie próbując nawet jej zrozumieć. Dziewczynka jest inteligentna i wiele rozumie, jednak nie potrafi znaleźć mechanizmu, który chociaż w małym stopniu zmieniłby jej położenie…
Czy Lis i Esesman, nakreśleni w zeszycie dziewczynki, pomogą bohaterce uwolnić się z ramy, do której została wsadzona? Czy zrozumie ona, że przyczyny tego, jak się czuje powinna szukać nie w teraźniejszości, a w przeszłości?
Książka Magdaleny Tulli, mimo że niezbyt duża objętościowo, to piekielnie trudna w odbiorze lektura. Piękna i boleśnie prawdziwa, ale wymagająca sporej uwagi i skupienia. Emocje i uczucia dziewczynki i jej bliskich, które poznajemy na jej kartach, nigdy nie są do końca zdefiniowane, pozostawiają margines niedopowiedzenia. Dzięki temu zabiegowi książka skłania czytelnika do refleksji, czy przypadkiem on także nie doświadczył w życiu podobnej sytuacji? A jeżeli tak, to czy jej rozwiązanie aby zawsze jest dla każdego tak samo oczywiste?
Doświadczenie wojny, cierpienia, często w obozach koncentracyjnych to trauma, której nie odczuwa jedynie osoba, która jej doświadczyła, chociaż wiadomym jest, że ona doświadcza jej w największym stopniu. Taka trauma to kwestia wielopokoleniowa! Trauma, która niszczy życie nie tylko jednej osoby, ale wszystkich jej najbliższych. Mechanizm, który sprawia, że skrzywdzony, nawet bezwiednie, także krzywdzi...
Czy człowiek jest wstanie wyrwać się z pętli traumatycznego przeznaczenia? Czy w szumie codzienności może odnaleźć chwilę ciszy, by dotrzeć do swojego wnętrza i powiedzieć sobie co powinien robić…?
Stylistyczna i językowa warstwa książki jest prawdziwie zapierające dech. Pióro Magdaleny Tulli jest niesamowicie subtelne, wyważone. Każde słowo wydaje się być na swoim miejscu i niesie adekwatny ładunek emocjonalny. Kompozycja książki również jest bardzo intuicyjna. Jak wyżej wspomniałam wrażliwszej osobie bagaż emocjonalny jej treści może sprawić pewną trudność, jednak całościowo ciężko byłoby książce coś zarzucić.
„Szum” to opowieść o przebaczeniu. Przebaczeniu nie tylko innym, ale także, a może przede wszystkim, sobie. Bo często bardzo ciężko jest wybaczyć sobie samemu, że pozwolono się skrzywdzić. To książka o tym, jak bardzo przeszłość wpływa na teraźniejszość, a ta może być odczuwalna jeszcze w dalekiej przyszłości. Bo żadne z naszych przeżyć nie dzieje się tylko na naszej płaszczyźnie, tak samo jak szum, który zdajemy się słyszeć, nie dochodzi z naszego świata...
Tytuł zapowiada się interesująco, teraz może mniej, ale kiedyś, gdy tego potrzebowałam, sporo czytałam o przebaczeniu sobie, bo właśnie od siebie powinniśmy zaczynać wymazywać błędy, a to zazwyczaj jest szalenie trudne. Książkę będę miała na uwadze. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda wybaczanie sobie to często trudny proces.
OdpowiedzUsuńKurde zapowiada się mocna lektura. Najczęściej uciekam od takich, bo boję się, że nie udźwignę ciężaru, ale z drugiej strony troche jednak kusi.
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana czy to książka dla mnie. Czy nie przygniotła by mnie treścią. Może kiedyś po nią sięgnę...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja, książka warta przeczytania, bo lubię takie rozważania, nie ejst łatwo na pewno przebaczyć...
OdpowiedzUsuńDo takiej książki musiałabym mieć ciszę, spokój i dużo czasu na przemyślenia ;) Chyba nie da się jej czytać w tramwaju czy autobusie ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisana recenzja. Zachęciłaś mnie do przyjrzenia się bliżej tej książce. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam “Tryby" autorki i zgadzam się, że jej książki, choć krótkie wymagają dużo uwagi
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Przebaczenie sobie jest chyba najtrudniejsze. O książce słyszałam i mam ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tej autorki, ale chętnie nadrobię :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej lubię, gdy niewielkie objętościowo książki są trudne w odbiorze, zmuszają do myślenia.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się naprawdę wartościową,ale ja niestety nie przepadam z takowymi. Może kiedyś się jednak skusze, ale raczej nie teraz
OdpowiedzUsuńCzasem nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo słowa i podejście innych może zranić człowieka na całe lata. Czasem dopiero terapia (wiem, wtedy nie było raczej takich możliwości) jest potrzebna.
OdpowiedzUsuńmam mieszane uczucia do takich bomb emocjonalnych. Lubię usiąść nad lekturą, skupić się na niej, ale dogłębna analiza jest dla mnie totalnie wyczerpująca
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej książce, ale muszę się jeszcze nad nią zastanowić.
OdpowiedzUsuńTa autorka ma trudne książki, ale to dobrze, że wymagają myślenia. Teraz powstaje zbyt dużo prostych książek, których tematyka jest czasem tak beznadziejna, że aż przykro się czyta, a ludzie czytało w kółko takie powieści i się nimi zachwycają ;/
OdpowiedzUsuń