,,Tove Jansson nigdy nie napisała klasycznej autobiografii, choć przez całe życie tworzyła autoportrety – w książkach, listach, ilustracjach i obrazach. W 1959 roku, rok po śmierci ukochanego ojca, Victora Janssona, stworzyła kilka krótkich tekstów opowiadających o dziecku i rodzicach artystach. Jesienią 1967 roku pisała w liście do przyjaciółki: „teraz nie piszę już dla dzieci, ale o pewnym dziecku – dla dorosłych. Ciężko jest i ekscytująco bez pomocy Doliny Muminków”.
W "Córce rzeźbiarza" Tove Jansson nie kryła już historii rodzinnych pod płaszczem muminkowej metafory, nie wymyślała imion dla swoich bohaterów. Opowiadała o zabawach, przygodach, o domu, a przede wszystkim o wspaniałej rodzinie i miłości, bez których z pewnością niełatwo byłoby jej stać się jedną z najwybitniejszych artystek XX wieku."
Jak wspominacie swoje dzieciństwo?
Ja swoje wspominam niezwykle barwnie. Domek na wsi. Huśtawki. Spacery do lasu. Budyń czekoladowy. Zrywane z krzaczka jagody. Rzeka. Kompot wiśniowy. Soczyste gruszki z sadu. Park. Maliny. Śpiewanie. Wycieczki rowerowe. Mleko prosto od krowy.
Dzieciństwo Tove Jansson również było niezwykle magiczne. A jakże pięknie zostało w tej książce opisane! Autorka wszystko to potrafiła oddać tak, by czytelnik mógł postrzegać to oczami dziecka. By mógł to naprawdę poczuć. Co ją zachwyca? Co ją porusza?
Kreowany przez małą dziewczynkę świat jest zdecydowanie intensywniejszy. W pewien sposób - oniryczny. Nabiera koloru. Porusza wyobraźnię. Pomaga z sentymentem spojrzeć na swoje własne dzieciństwo.
Książka utrzymana jest w bardzo przystępnym, a jednocześnie tajemniczym stylu. Jest to zbiór opowiadań, krótszych lub dłuższych, zabierających czytelnika do świata dzieciństwa autorki. Czytało się ją niezwykle szybko. Można dostrzec w tej pozycji specyficzny styl wyczuwalny potem w ,,Muminkach".
Uważam, że ,,Córka rzeźbiarza" to bardzo przyjemna i niezwykle oryginalnie napisana książka. Książka dla każdego. Czytelnik nieco młodszy się nią zachwyci. Ten z większym bagażem lat będzie mógł do czegoś powrócić, nad czymś się zatrzymać. Powieść idealna na letni dzień, przy szklance lemoniady. Idealna na jesienny wieczór, z herbatką, pod kocem. W sam raz na świąteczny czas, przy blasku choinki i zapachu kompotu z suszu. Lektura, którą można sobie dawkować, ale też połknąć w całości. Ponadczasowa magia...
Tytuł : Córka rzeźbiarza
Autor : Tove Jansson
Tytuł oryginału : Bildhuggarens dotter
Tłumaczenie : Teresa Chłapowska
Wydawnictwo : Marginesy
Data wydania : 2016
Liczba stron : 160
Muszę przeczytać :) miałam na oku, a po Twojej recenzji trafia na listę must read
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMoże w przyszłości sięgnę po tę książkę, póki co nie jest postacią, której chciałabym poświęcić więcej uwagi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
U mnie na blogu także pojawiła się recenzja tej książki. Jest po prostu magiczna i, w pewien sposób, lepsza od Muminków.
OdpowiedzUsuńKiedyś przymierzałam się do tego, aby uchwycić na papierze wspomnienia z mojego dzieciństwa, ale okazało się, że są tak wypełnione obrazami i zapachami, że trudno zamknąć je w słowach. :)
OdpowiedzUsuń