poniedziałek, 25 maja 2020

Uwolniona. Jak wykształcenie odmieniło moje życie - Tara Westover


 U podnóża Gór Skalistych w amerykańskim stanie Idaho spędziła swoje dzieciństwo Tara Westover. Jako córka radykalnego mormona nie chodziła do szkoły, która wedle jego przekonań była zarzewiem zła i moralnego zepsucia. W jej oderwanej od rzeczywistości rodzinie nawet po najniebezpieczniejszych wypadkach jedyną pomoc i jakiekolwiek leczenie stanowiły zioła i domowe sposoby matki-zielarki, bo szpital i wszelkie służby rządowe były złem wcielonym. Dziewczynka i jej rodzeństwo ciężko pracowali na złomowisku oraz przy gromadzeniu zapasów na nadchodzące Dni Ohydy. Nigdy nie zostali zaszczepieni, a ze względu na to, że nie rodzili się w szpitalu, a w domu, w towarzystwie akuszerki, część z nich przez długie lata nie posiadała nawet aktu urodzenia. Mimo usilnego starania by zachowywać pozory w rodzinie Westoverów nie było miłości i pokoju, lecz manipulacja i pranie mózgu. Wiele destrukcyjnych zachowań członków rodziny Tary miało swoje źródło nie tylko w religijnym fanatyzmie, ale także w chorobach psychicznych, których występowania nikt nie dopuszczał nawet do świadomości. W wieku 17 lat Tara postanowiła wziąć los we własne ręce – „edukacja domowa” w jej rodzinie w niczym nie przypominała szkolnego kształcenia, dziewczyna sama więc przygotowała się do egzaminu, który, pomimo ogromnego sprzeciwu rodziny, otworzył jej drogę do college’u, studiów w Cambridge oraz doktoratu z historii na Harvard University...


 Szkoła, edukacja i zdobywanie wykształcenia od zawsze były dla mnie czymś oczywistym. Myślałam, że jest naturalną koleją rzeczy, że chodzę do szkoły, a kiedyś na pewno pójdę na studia. Kiedy miałam iść do pierwszej klasy podekscytowana odliczałam dni do początku września. Potem szkoła, jak zapewne w pewnym momencie każdemu dziecku, trochę mi się znudziła i odliczałam za to dni do końca roku szkolnego, pragnąc, by wakacje trwały w nieskończoność. Nie zmienia to jednak faktu, że to szkole w dużej mierze zawdzięczam ukształtowanie swojej osoby. Po poznaniu wstrząsającej historii Tary zdałam sobie sprawę jak ogromnym przywilejem jest edukacja. Chociaż na przestrzeni lat moje podejście do wykształcenia się zmieniło, i wiem, że nie jest ono gwarantem sukcesu i nie każdy nadaje się na studia, to nie wyobrażam sobie życia, w którym możliwości skorzystania z tego przywileju byłabym pozbawiona...

 Historia mormońskiej dziewczyny poruszyła mnie dogłębnie. Niejednokrotnie, przewracając kolejne kartki książki byłam zszokowana, że na świecie, w rodzinach mających się za „chrześcijańskie”, dochodzi do takich sytuacji. Sytuacji, w których nad bezpieczeństwo czy komfort bliskich osób przedkładane są urojenia i złudne obietnice. Despotyczny ojciec żelazna ręką wprowadza niepisane zasady i podporządkowuje sobie synów. Tara i jej siostra żyją w fałszywym przekonaniu o zrozumieniu ze strony matki, która jednak nigdy nie znajduje odwagi, by przeciwstawić się swojemu mężowi, które to przeciwstawienie byłoby oznaką braku szacunku i ściągnęło na nią Boży gniew. Na jak wiele zaniedbań matka Tary przymknęła oko? Dlaczego inni przedstawiciele społeczności mormońskiej nie reagowali na zło, które działo się w domu Tary, chociaż tak często mieli do czynienia z jego skutkami? A wreszcie – gdzie była opieka społeczna, gdzie był rząd, kiedy pewien obywatel karygodnie przepracowywał swoje dzieci, niejednokrotnie krzywdząc je przypadkowo, utwierdzając się jednak stale w przekonaniu, że widocznie tak miało być...?


 Tara Westover to dla mnie prawdziwa bohaterka. Taka Bohaterka, przez duże B. Nie potrafię wyobrazić sobie tego, co w swoim życiu przeszła. Wydaje mi się, że rozumiem każde jej zawahanie, każdy jej czyn, mimo że nigdy nie doświadczyłam podobnej sytuacji. Wiem, że ją podziwiam – podziwiam jej odwagę, determinację, zdolność do poświęcenia. Cieszę się, że jej życiowa mądrość, którą przejawiła od dzieciństwa doprowadziła ją do miejsca, w którym się teraz znajduje. Autorka opisała swoje wspomnienia w sposób ciekawy i wyjątkowo barwny. Łatwo jest wczuć się w odczuwane przezeń emocje. Styl nie jest rodem z klasyków literatury, ale cechuje go duża przystępność. Książka zaskakuje, nierzadko przygnębia, jest jednak pełna autentyczności, co zdecydowanie ułatwia jej odbiór. 


 „Uwolniona” to opowieść o walce o siebie. Historia, które pokazuje, jak wielka jest siła determinacji i opowiada, że warto podążać za głosem serca. Książka, która może nam uświadomić jak ogromna jest moc edukacji i jak wiele wolności daje nam przysłowiowy „kaganek oświaty”. Pokaże, jak istotne są edukacja, wiedza i nauka, oraz pomoże docenić je w naszym codziennym życiu, bo, jak myślę, często zapominamy o tym, że nie każdy ma do nich dostęp. Historia Tary pokazuje, że wykształcenie nie tylko buduje naszą świadomość, także samych siebie, czy poszerza nasze horyzonty. Wykształcenie może także diametralnie odmienić nasze życie...



Tytuł: Uwolniona. Jak wykształcenie odmieniło moje życie.
Autor: Tara Westover
Tytuł oryginału: Educated
Tłumaczenie: Barbara Szelewa-Kropiwnicka
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2019 (2018)
Stron: 448

29 komentarzy:

  1. Ciekawa recenzja i książka też się zapowiada ciekawie. Niestety nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowita historia. Trzeba mieć ogromną siłę woli i determinację, żeby wyrwać się z takiego środowiska i zmienić swoje życie o 180 stopni. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, ale zapisuję sobie tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już same cytaty sprawiają, że z zainteresowaniem sięgnę po książkę, jestem bardzo ciekawa źródeł ogromnej siły wyzwolonej w Tarze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za inspirujący tekst, który zachęca do zapoznania się z książką. Wiele czytałam o mormonach i edukacji, jaką dają dzieciom, ta książka jedynie to potwierdza. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo zainteresowała mnie ta książka. Z chęcią ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam wrażenie, że często nie doceniamy tego, że MOŻEMY się uczyć. Pamietam, jak kilka lat temu poznałam chłopaka z Pakistanu. Studiował wtedy na Oxfordzie. Pamiętam, jak opowiadał, że codziennie uczy się do 4-5 nad ranem, śpi kilka godzin i od rana znowu zaczyna naukę. Dziwiłam się, że tak potrafi poświęcić się dla nauki. Powiedział mi wtedy, że u nich nauka jest luksusem. Że skoro udało mu się wyrwać, i to na jedną z najlepszych uczelni na świecie, chce wykorzystać to do oporu.

    Dopiero teraz, po blisko 7 latach od skończenia studiów, dociera do mnie, jak wiele mi one dały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tak dawno oglądałam cykl filmów o trudnej drodze do szkoły, mali bohaterowie pokonywali różne przeszkody środowiska naturalnego, wędrowali przez wiele godzin w niebezpiecznych warunkach, aby tylko dotrzeć na lekcje. Dla nich nauka jest darem całej wioski.

      Usuń
  7. Chyba to książka dla mnie. Z chęcią bym przeczytała. Sama skończyłam studia w 2017 roku i do dziś się cieszę z tego, że mogłam się uczyć i, że wiele mi one dały.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawa recenzja. Niestety książka zupełnie nie w moich klimatach.

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka zapowiada się bardzo interesująco i wartościowo, więc będę ją miała na uwadze. 😊

    OdpowiedzUsuń
  10. To prawda, czasem nie zapominamy jak wielkim przywilejem jest możliwość kształcenia się. W niektórych kulturach kobiety mogą o tym tylko pomarzyć. Ciekawa recenzja, być moze sięgnę po tę ksiażkę w przyszłosci.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawa recenzja. Już się nie doczekam,aż pożyczę

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapisuje se tytuł, muszę ją przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię ksiazki, dzięki którym możemy docenić naszą normalność i nudę dnia codziennego

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapowiada się bardzo ciekawie. Skusiła mnie ta recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  15. Z racji tego, że dla mnie edukacja i rozwój osobisty ma ogromne znaczenie, z wielkim zainteresowaniem sięgnę po ten tytuł, aby poznać własne wrażenia. Jestem książką ogromnie ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie słyszałam o tej książce, ale po takiej recenzji nie pozostaje mi nic innego, jak ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo ciekawa to pozycja. Muszę koniecznie po nią sięgnąć

    OdpowiedzUsuń
  18. Z pewnością jest to prawdziwe i warte uwagi przesłanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Życie w takiej zamkniętej i odizolowanej społeczności oraz brak edukacji to musiał być prawdziwy koszmar. Choć z drugiej strony u nas mamy obecnie drugą skrajność - masową "produkcję" magistrów tylko dla samego świstka, który niejednokrotnie nie jest poparty realną wiedzą w danej dziedzinie. Ja skończyłam dwa kierunki studiów i jak czasami patrzyłam na niektórych ludzi z mojego roku to zastanawiałam się, jakim cudem przyjęto ich na uniwersytet (przykład: dziewczyna, która nie umiała wskazać, gdzie na mapie jest zachód - a gdzie wschód...)

    OdpowiedzUsuń
  20. I to jest dla nas pozycja obowiązkowa do przeczytania, zapisuję

    OdpowiedzUsuń
  21. Koniecznie muszę przeczytać tą książkę, zaintrygowałaś mnie i z chęcią poznam historię Tary

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziękuję za inspirujący tekst, który mnie jak najbardziej zachęcił do zapoznania się z nią. Chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  23. Chyba się skuszę. Zaciekawiłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Raczej po takie książki rzadko sięgam, ale teraz mam ochotę to zmienić. Taka propozycja była by fajnym urozmaiceniem

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie znam tej powieści, ale coś czuję, że spodobałaby mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Recenzja bardzo zachęcająca. Lubię czytać powieści o prawdziwych wydarzeniach z życia różnych ludzi. Teraz czytam powieść o podobnym przekazie na temat wykształcenia, gdzie kobiety nie mogą się uczyć, chociaż bardzo tego potrzebują. W takich książkach najbardziej boję się wyniosłego stylu, ale jeśli uważasz, że w tej jest przystępny to z pewnością przeczytam, bo ta historia mnie ogromnie zainteresowała.

    OdpowiedzUsuń
  27. jak dobrze, ze na Ciebie trafiłam. Totalnie trafiasz w mój gust. Bardzo zaciekawiła mnie ta historia, zwłaszcza w tak dziwnych realiach

    OdpowiedzUsuń
  28. Kiedyś oglądałam reportaż o młodych mormonach, którzy pojechali do wielkiego miasta. Najbardziej przeraża fakt, ze młodym ludziom wyrywa się zęby i robi sztuczne szczęki, by nie mieli kłopotów z zębami i nie chodzili do dentysty.

    OdpowiedzUsuń

Może to właśnie Twój komentarz okaże się dla mnie największą inspiracją?
Dziękuję za każde odwiedziny i zapraszam częściej! Powłóczmy się razem!